Tort sushi powstał prawie spontanicznie… Miałam jakiś czas temu urodziny. Zupełnie nie miałam ochoty na słodkie. Miałam wcześniej zaplanowane, że zrobię tort bezowy z kremem kawowym, ale naprawdę słodkiego mi się nie chciało… i wyobraziłam sobie tort z sushi…
Cóż? Nie wiem, na ile byłam oryginalna i czy ktokolwiek kiedykolwiek przede mną zrobił kiedykolwiek tort sushi, ale był po prostu przepyszny. Całe przyjęcie było sushi i tort sushi jak najbardziej pasował 😉
Nie, nic nie przygotowywałam specjalne dodatkowo do tego tortu – był ze składników, które i tak do sushi kupiłam.
A kolejne warstwy tortu wyglądały następująco:
- arkusz nori
- ryż
- serek philadelfia
- sałata karbowana
- cieniutkie plastry łososia (takie same jak używam do okrycia salmon roll) delikatnie posmarowane wasabi
- arkusz nori
- ryż
- por (tutaj dość drobno pokrojony, rozsypany niezbyt dokładnie pokrywający całą powierzchnię ryżu)
- awokado
- krabowe surimi pokrojone wzdłuż w plasterki ułożone dwumilimetrową warstwą na całej powierzchni (zużyłam 9 paluszków)
- dekoracja – całość przykryłam arkuszem nori, na środku napisałam sobie majonezem “100 lat”, a brzegi udekorowałam kawiorem z łososia.
Mój syn powiedział, że ten tort sushi przerasta jego zdolność pojmowania 😉
To jak? Komu z Wa pasowałby taki tort? Bardzo dietetyczny, ale nie mogę powiedzieć, że bez cukru, bo ryż do sushi doprawiam też cukrem. 😉
No witaj, Joasiu, zajrzałam, a tu taka niespodzianka! Gdybym JA W OGÓLE obchodziła urodziny, na pewno miałabym tort na słono. Jeśli ktoś lubi suszi (mój Jacuś na ten przykład) to musiał być zachwycony 🙂
Jadłam tylko raz suszi i bardzo mi smakowało. Taki tort musiał wprawić biesiadników w zachwyt – tyle dobra do pożarcia!
I owszem tort sushi zachwycił… może też zaszokował trochę. Faktycznie był pyszny. Miał jedną wadę – dość ciężko się kroił. Chociaż właściwie to torty tak mają. 😉