Do zrobienia sushi potrzebujemy sprzęt i składniki. Nie poradzimy sobie bez bambusowej matki do zwijania maki i dobrego noża. Pisząc dobry nóż mam na myśli nóż do filetowania ryby – długi wąski i elastyczny.
Jeśli to już mamy możemy się wybrać do sklepu po rybę. Na pierwszy raz proponuję kupić wyłącznie łososia norweskiego. Zawsze kupuję całą rybę, lub filet ze skórą. Ryba musi się do mnie uśmiechnąć i powiedzieć: “Tak – mnie możesz zjeść na surowo”. Świeża ryba jest bez zapachu, jak się ją naciśnie palcem to mięso jest sprężyste i wraca do swojego pierwotnego kształtu. Jeśli ryba jest cała, to dodatkowo oglądamy jej skrzela i oczy. Skrzela powinny być różowe, a oczy błyszczące i przejrzyste. Mój mąż korzystając z takiego opisu potrafi kupić świeżą rybę. 😉
Teraz idziemy do sklepu z żywnością japońska lub koreańską. Kupujemy: glony do sushi nori, ryż do sushi (ze szczególnym podkreśleniem słów “do sushi”), sos sojowy (polecam kikkoman z obniżoną zawartością soli), ocet ryżowy (sam ryżowy, niemieszany i bez dodatków), chrzan wasabi (polecam zakup chrzanu w proszku), imbir marynowany. Można dodatkowo zakupić mrożone krewetki przygotowane do nałożenia na nigiri oraz mrożoną rybę pokrojoną w kawałki idealne do bezpośredniego nałożenia na kulkę z ryżu. Tutaj możemy też kupić matkę bambusową i pałeczki.
Teraz idziemy do warzywniaka i kupujemy: por, ogórek, awokado, sałatę karbowaną, natkę pietruszki… i co jeszcze nasza fantazja nam podpowie…
Ze sklepu spożywczego przyda się jeszcze majonez i serek philadelfia.
Przyda nam się jeszcze odpowiednia zastawa stołowa i japońskie wino śliwkowe…
Sprawdź jakie ilości składników kupiłam na przyjęcie z sushi na 10 osób.