Kilka słów o wędzonych rybach…

Makrela, srebrzyk, trewal, szprotki

Wędzone ryby często goszczą na moim stole. W ogóle ryb u mnie w domu jada się dość dużo, a na pewno więcej niż statystyczny Polak zjada. Czasem jak czytam statystyki o spożyciu ryb to mam wrażenie, że Polacy jadają ryby tylko w Wigilię, a jak kupują w ciągu roku to dla kota… 😉

Kot swoje prawa ma, ale jakoś tak głupio mi się robi jak klientka przede mną tłumaczy się z kupowania wędzonych szprotek, że to dla kota, bo ona by przecież czegoś takiego nie jadła. A ja właśnie te cudownie aromatyczne małe rybki kupuję dla siebie na kolację. Szprotka to chyba najłatwiejsza do obierania ryba. Nie trzeba jej obierać – zjada się w całości. Ok – urywam głowę i jej nie zjadam, ale znam takich, co szprotki zjadają z głową. 😉

Kolejną pyszną małą rybką jest sielawa. Niestety bardzo droga, ale cudowna w smaku. Obieranie to też nie kłopot. Sielawy praktycznie nie mają ości prócz kręgosłupa. Smak sielawy w ustach przypomina mi Mazury. Zamykam oczy i jestem na wakacjach… Jezioro Nidzkie… Kompletna cisza… Promienie księżyca odbijają się w gładkiej tafli jeziora…

Jak już o Mazurach, to zawsze wracając z tamtych rejonów kupuję sobie wędzonego węgorza. Nie ma jak świeżo uwędzony węgorz. To nie to co można zafoliowane kupić w sklepach , a i cena nawet o połowę niższa… Polecam wizytę w Okartowie. Trzeba się potem w domu troszkę z tym pobawić. Węgorz wprawdzie ości praktycznie nie ma, ale mięso bardzo mocno przylega i do skóry i do kręgosłupa. Za to kęs kanapki – bagietka z odrobiną wędzonego węgorza skopionego delikatnie sokiem z cytryny to naprawdę delicja.

Z ryb słodkowodnych cudowny jest jeszcze wędzony pstrąg. Mam przyjaciela, który czasem podrzuca mi wędzone pstrągi jak wraca z gór. Naprawdę jest różnica między pstrągiem z dodatkiem aromatu wędzarniczego, a prawdziwym wędzonym pstrągiem. Na tego pierwszego po prostu nie warto wydawać pieniędzy.

Wróćmy do ryb morskich. Najczęściej kupuję wędzonego łososia i makrelę. Uwielbiam kanapki z wędzonym łososiem i plasterkami pomidora. Dokładnie tak – z pomidorem. Musi być lekko kwaśny. I właśnie kwasek z pomidora jest wystarczający. Nie polewajcie wędzonego łososia sokiem z cytryny. Spróbujcie porozkoszować się jego smakiem. Polecam kupowanie kawałka wędzonego płata z łososia – niefoliowanego. Naprawdę nie jest trudno pokroić taką rybę samemu w domu w cienkie plastry, a w smaku o niebo lepszy…

A makrela wędzona? Makrelkę oczywiście można obrać i zjeść po prostu na kanapce, ale najlepsza jest makrela przerobiona na pastę z dodatkiem białego sera.

Od czasu do czasu kupuję wędzonego trewala. Konsystencją przypomina nieco makrelę, ale mimo to, że jest jakieś 3 razy droższy od makreli, warto go spróbować. No i trewala nie kaleczymy przerabiając go na pastę. 😉 Zjadamy rybkę z dodatkiem pieczywa.

Śledzia kupuje rzadko, bo ten niestety ma dużo ości. Czasami uśmiechnie się do mnie z wystawy belona albo srebrzyk. Ale jak zobaczę flądrę, to nie mogę się powstrzymać. Wędzona flądra naprawdę cudownie rozpływa się w ustach. Flądra jest za to wielokrotnie tańsza od swojego dużo większego krewniaka halibuta. Czasem się zastanawiam, przez ile dni codziennie mogłabym jeść halibuta, zanim by mi się znudził? (oczywiście, gdyby byłoby mnie na to stać…)

A jakie wędzone ryby Wy lubicie?

6 myśli nt. „Kilka słów o wędzonych rybach…

  1. Asiu, my na Pogórzu mamy mały wybór ryb wędzonych. Najczęściej jest makrela, bo dobrze schodzi w sklepach – my najbardziej lubimy jako awanturkę albo do sałatki, z jajkiem i ogórkiem. A niedawno jadłam wędzona flądrę – rzeczywiście pyszna, tylko mięska mało 🙁

    • Flądra tak ma – na osobę powinny być 2-3-4 flądry 😉
      A w ogóle to co to jest awanturka? Chyba mnie ominęło to określenie.
      A ta sałatka z makreli to jaka dokładnie? ogórek kiszony? dodatek majonezu/jogurtu?
      Hmm… Chyba bym, dodała koperku dla zieloności i smaku…
      Dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam
      Asia

      • Awanturka to urobiony z rybą ser biały, ze śmietaną, cebulką, koperkiem i pieprzem. Ulubiona pasta do pieczywa moich dzieci. A sałatkę to robię z tym, co tam mam akurat pod ręką i rzeczywiście dodaję sos majonezowo-jogurtowy, ale tak pod bokiem, każdy sobie macza 🙂

  2. Asiu bardzo uwielbiam ryby wędzone. Szczególnie karpia wędzonego kupionego na łowisku gdzie jest wędzarnia ( Dolina Baryczy ). Lubię szprotki a głowę daję kotu, jak poprosi to w nagrodę dostaje szprotkę. Pastę z makreli robię często. Ryb u mnie w domu je się bardzo dużo – słodkowodne i morskie,robiąc zakupy nie wyobrażam sobie ominąć sklep rybny.
    Pozdrawia
    Elżbieta

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *