Zalewajka to naprawdę pyszna zupa. Wszyscy na pewno ją znają z drugiej części filmu “Jak rozpętałem drugą wojnę światową”. A właściwie z rozmarzonego głosu Franka Dolasa…
Zalewajka to jest rodzaj kartoflanki, czyli najpopularniejszej zupy w PRL-u. Ziemniaki w sklepach były zawsze. Z boczkiem gorzej, więc częściej jadało się pietruszczankę lub zwykłą kartoflankę ze śmietaną niż zalewajkę. A zalewajka… mmmniammm… marzyło się o niej.
Jak zrobić zalewajkę na 4 osoby?
Niektóre zupy są bardzo smaczne na drugi dzień. Z takiej np. zupy grzybowej wydobywa się jeszcze więcej aromatu. Jednak zupy zawierające ziemniaki tracą na smaku. Ziemniaki ponownie zagotowane robią się nieciekawie twarde. Dobrze jest więc ugotować zalewajkę na jeden dzień. Musimy sobie wyobrazić ile nasi domownicy zjedzą. Na 4 osoby na pewno wystarczy wziąć 2-litrowy garnek, bo porcja zupy na pewno mieści się w granicach 250-400 ml, więc zupa na na pewno nam się w takim garnku ugotuje. Musimy naszykować odpowiedzią ilość ziemniaków – tyle ile sobie wyobrażamy, że nasi domownicy zjedzą. Po 2-3 ziemniaki na osobę powinno być akurat. Po 5 dkg wkładki mięsnej na osobę powinno być akurat tyle ile trzeba. Jeszcze tylko odrobina włoszczyzny, śmietana i przyprawy…
Czyli reasumując – składniki na zalewajkę na 4 osoby:
- 20 dkg boczku wędzonego surowego
- 0,5 kg ziemniaków (może być ciut mniej lub więcej)
- 10 dkg włoszczyzny (może być mrożona, a jeśli używamy świeżej, to trzeba uważać na proporcje – nie można dać zbyt dużo marchewki – zupa ma mieć kolor biały, a nie pomarańczowy
- 1 bardzo mały listek laurowy lub kawałek większego
- 10 ziarenek pieprzu czarnego
- 1 ziarenko ziela angielskiego
- 150 ml kwaśnej śmietany 18% tłuszczu do zup
- 1 łyżka majeranku
- 2 ząbki czosnku
Zaczynamy od wstawienia kawałka boczku do wrzątku. Najwygodniej jest zagotować wodę w czajniku. Włożyć boczek do garnka i zalać wrzątkiem z czajnika, tak żeby boczek był przykryty. Garnek z boczkiem stawiamy na kuchence i zaczynamy gotować. Jak zacznie się gotować zmniejszamy grzanie.
Dodajemy pieprz, ziele angielskie i listek laurowy.
Szykujemy włoszczyzną. Jeśli mamy świeżą włoszczyznę to musimy ją dość drobno pokroić. Dodajemy włoszczyznę do garnka z boczkiem. Jeśli zupa przestała się gotować musimy dopilnować, żeby się zagotowała i znowu zmniejszamy grzanie tak tylko, żeby dalej się powoli gotowała.
Obieramy ziemniaki, płuczemy i kroimy w drobna kostkę – taką jaką lubimy mieć w zupie. Ja czasem kroję ziemniaki byle jak, a czasem kroję na desce w idealną kostkę. Zalecam pełen luz przy gotowaniu – zawsze robimy to tak jak jest nam wygodniej i robić i jeść potem. 😉 W każdym razie obieranie i krojenie ziemniaków zajmie nam pewnie kila minut i to dobrze, bo włoszczyzna wymaga dłuższego niż ziemniaki gotowania. Dokładamy ziemniaki do zupy. Może się w tym momencie okazać, że potrzebujemy dolać jeszcze trochę wody, jeśli ziemniaki nie są ni ą całkowicie przykryte. Wodę w zupie uzupełniamy wrzątkiem z czajnika i znowu dopilnowujemy, żeby zupa z ziemniakami się zagotowała. Całość gotujemy jeszcze pół godziny.
Z zupy wyjmujemy boczek. Pozwalamy mu chwilę przestygnąć, żeby nie poparzyć sobie rąk i kroimy go w małe plasterki lub kawałki. I znowu sposób krojenia zależy od tego, jak lubimy. Osobiście lubię, żeby kawałki były dość duże, ale mają się dać nabrać łyżką z talerza już bez krojenia. 😉
W czasie gdy boczek nam stygnie do pokrojenia my zajmujemy się dalej zupą. Trzeba ją zaprawić śmietaną. Śmietanę przekładamy z plastikowego pudełeczka do jakiegoś garnuszka. Mieszamy i dolewamy po łyżce wodę z zupy, żeby śmietana się zaciepliła. Oczywiście po kążdorazowym dolaniu łyżki zupy dokładnie ją ze śmietaną mieszamy. Dzięki temu śmietana się nam po dolaniu do zupy nie zwarzy.
Do zupy dodajemy majeranek, przeciśnięty przez praskę czosnek, pokrojony na kawałki boczek i śmietanę i zagotowujemy. Jak tylko zupa się zagotuje jest gotowa do podania.
😉 Oczywiście trzeba uważać żeby się nie poparzyć, bo aromat gotującego się w domu boczku jest tak apetyczny, że naprawdę ciężko jest czekać aż zupa trochę przestygnie.
I jeszcze taka uwaga. Wędzony surowy boczek jest słony. Zalewajki w związku z tym nie trzeba wcale solić.
Smacznego!