Łosoś marynowany to naprawdę niesamowity w smaku sposób na podanie łososia. Właściwie to fajniej brzmi pastrami z łososia, ale go nie gotujemy, lub carpaccio z łososia, ale jest doprawiony…
Pomysł wzięłam z jednego z telewizyjnych programów Pascala. Trochę zmieniłam składniki marynaty, ale nie zaprzeczam – inspiracja była doskonała. Zmiany wzięły się głównie stąd, że mój mąż nie lubi zielonej kolendry… ale warto było poeksperymentować. Doświadczenie wyszło genialnie i było już powtarzane. Ostatnio zamarynowałam 2 kg łososia na imieninowe przyjęcie mojego męża, ale nasi przyjaciele są bardzo łososiożerni. 😉 Marynowany łosoś jest idealny do podania jako jedno z dań zimnego bufetu.
Tutaj zamieszczam proporcje dla mniejszej ilości ryby. Ważne, żeby kawałek filetu z łososia (bez skóry) był gruby, wtedy będzie go można pokroić na idealne plastry. Oczywiście przed marynowaniem musimy usunąć z łososia wszystkie ości. Osobiście w tym celu używam małych obcążek – zupełnie nie kuchennego narzędzia. 😉
Jak przygotować marynatę do 1/2 kg łososia?
- 150 ml octu balsamicznego
- 50 g soli
- 15 g cukru
- 10 ml sosu sojowego
- 1 czerwona cebula (biała brzydko się barwi od octu)
- 1 papryka pepperoni
- kawałek korzenia imbiru – ok 3 cm sześcienne
- 15 ziarenek nasion kolendry
- 15 ml oliwy z oliwek
Cebulę kroimy dość drobno. Z papryki usuwamy nasiona i kroimy ją w drobną kostkę. Nasiona kolendry delikatnie rozbijamy w moździerzu – nie rozcieramy ich na pył. Imbir jeśli jest bardzo młody możemy utrzeć na tarce, natomiast jeśli mamy jakąkolwiek obawę, o to, że może być ciut zwłókniały wtedy lepiej jest się pobawić i pokroić imbir w drobną – dosłownie 1 mm na 1mm – kostkę – da nam to pewność, że do marynaty nie dostanie nam się kawałek włókna.
Sól i cukier rozpuszczamy w occie. Dodajemy resztę składników. W marynacie zanurzamy filet z łososia.
Po 24 godzinach ryba jest gotowa do podania. Pyszna jest też po następnej dobie. Po trzech dniach zaczyna się robić minimalnie zbyt kwaśna, ale dalej jest wspaniała… Na dłużej nigdy nie starczyło…
Marynowanego łososia jemy z bułeczką z masłem… A podajemy na półmisku cieniutko pokrojonego – tak jak się kroi wędzonego łososia – pod lekkim skosem, żeby plastry było większe.
Pomimo zastrzeżeń mojego męża, proponuję podawać marynowanego łososia z natką kolendry. Można obsypać nią jedną stronę półmiska – kto nie lubi kolendry, to sobie nałoży łososia z drugiej strony półmiska. 😉