Śledzie w sosie z wiśni to rolmopsy z miodem i wiśniami. Delikatnie zakwaszone z odrobiną korzennej nuty w słodko-kwaśnym sosie z wiśni…. Mniam… Nadają się i na zwykłą kolację i na przystawkę, a nawet jako jedna z potraw wigilijnych. Cała trudność w przygotowaniu śledzi w sosie wiśniowym polega na zwinięciu rolmopsów. Jednak już przy trzecim śledziu dochodzimy do perfekcji. 😉 Hmm… No i jeszcze przygotowanie ich to 3 dni…
Jak przygotować śledzie w sosie z wiśni?
Składniki:
- 10-12 filetów śledziowych solonych (to jest tak trochę ponad 1 kilogram)
- 1 kg mrożonych wiśni bez pestek
- ocet spirytusowy 10%-owy 200 ml
- 2 łyżeczka cukru do marynaty i 8 łyżeczek do sosu z wiśni
- 20 ziarenek pieprzu czarnego
- 2 listek laurowy
- 6 ziarenka ziela angielskiego
- 16 goździków (10 do marynaty, 6 do sosu z wiśni)
- miód kwiatowy, spadziowy, lub inny delikatny w smaku – około 100 ml
- wykałaczki – 2 razy więcej niż mamy filetów
Zaczynamy od wymoczenia śledzi. Najlepiej oczywiście kierować się własnym smakiem i co jakiś czas próbować śledzie, ale te do sosu z wiśni trzeba dość mocno odsolić i moim zdaniem wymagają około 2 godzin moczenia, żeby były idealne.
W czasie gdy śledzie nam się moczą przygotowujemy marynatę. Robimy ją podobnie jak do śledzi w occie z cebulą. 0,6 l wody gotujemy z pieprzem, zielem angielskim, liśćmi laurowymi i goździkami przez 10 minut, żeby woda nabrała aromatu. Dodajemy 2 łyżeczki cukru i ocet. Zagotowujemy. Po wystygnięciu marynata jest gotowa.
Teraz zabieramy się za zwinięcie rolmopsów. Śledzie solone są dość sztywne, jednak podczas zwijania miękną i chcą się rozpadać, a musimy je zwinąć ścisło.
Rulon ze śledzia spinamy na wylot dwiema wykałaczkami. Musimy to zrobić tak, żeby rulon się nie rozwijał i żeby wykałaczki nie przecięły fileta, który w tym procesie naprawdę robi się miękki.
Śledzie układamy w naczyniu, w którym będziemy mogli je wygodnie dość ścisło ułożyć. Wbrew pozorom słoik, to nie jest wygodne naczynie. Lepszy będzie garnek, lub jakaś brytfanna z pokrywą…
Rolmopsy zalewamy marynatą i odstawiamy na 2 dni do lodówki. W tym czasie się delikatnie zakwaszą, nabiorą jędrności i idealnego koloru – mięso nam cudownie zbieleje.
Po dwóch dniach szykujemy sos z wiśni. Wiśnie (koniecznie wydrylowane) rozmrażamy. Chodzi o to, żeby puściły sok, bo nie chcemy do nich dodawać wody i jeszcze o to, żeby dokładnie wiśnie sprawdzić, czy aby nie mają pestek. Wiśnie słodzimy 8 łyżeczkami cukry, dodajemy 6 goździków i gotujemy na wolnym ogniu przez 10 minut. Wyjmujemy goździki. Trzeba wyjąć wszystkie – dlatego ważne jest, żeby je policzyć wkładając. Wybieramy około 50 ładnych owoców, które się nie rozpadły i odkładamy. Pozostałe owoce miksujemy z sokiem na gładką masę – podobnie jak przy przygotowaniu chłodnika z wiśni. Odstawiamy do wystygnięcia.
Wyjmujemy z lodówki zamarynowane śledzie. Rolmopsy kroimy na pół pomiędzy wykałaczkami – tak żeby powstały nam dwa mniejsze rolmopsiki.
Szykujemy naczynie na na śledzie. Powinien to być dość głęboki półmisek, żeby można było rolmopsy zanurzyć w sosie do połowy wysokości. Na dno półmiska wlewamy sos. Na sosie układamy rolmopsy. Do każdego wlewamy łyżeczkę miodu. Na wierzchu układamy dla ozdoby 2-3 wiśnie. Półmisek przykrywamy folią do żywności i odstawiamy do lodówki na dobę.
Śledzie wyglądają bardzo atrakcyjnie – mają polskie, narodowe barwy. Czy wiecie, że flaga Polski kiedyś była biało-amarantowa, a nie biało-czerwona?