Święta Wielkanocne 2013 były zupełnie inne niż wszystkie. Pogoda była taka, jakby to miały być święta Bożego Narodzenia. Ludzie lepili bałwany. Przy domach prócz bałwanów stały śnieżne zające. Taki zając z palmą w jednej łapie i koszyczkiem ze śnieżkami-jajkami w drugiej – niezapomniany widok. 😉
Jak zwykle zastanawiałam się co jest najważniejsze w święta – oczywiście poza aspektem religijnym. Moja tegoroczna refleksja jest związana z przygotowaniem świąt. Przygotowaniem potraw, ciast, przystrojeniem domu stołu. Najfajniejsze są wspólne przygotowania do świąt.
W tym roku u mnie było łagodnie. Zasadniczo się gościłam, ale przychodziłam z babami – drożdżową i piaskową, mazurkami, sernikiem… Ciasta piekłam w sobotę i była to cudowna sobota – 3 pokolenia kobiet z mojej rodziny w mojej kuchni. Urocze ploty. Naprawdę można się nagadać, a rozchodzący się po całym domu zapach wanilii doskonale uspokaja.
(A propos – wanilia działa usypiająco i nie można tego zapachu stosować jako dezodorującego w samochodzie niezależnie od tego co się producentom ubzdura i co jest w sklepie na półce. Pod żadnym pozorem wanilii w samochodzie. Wanilia jest za to doskonała jak przychodzi klient oglądać mieszkanie wystawione przez nas na sprzedaż 😉 )
Wracając do plot. Kuchnia jest genialnym miejscem, żeby pogadać o wszystkim.
Moja mama już ma swoje lata i miała bardzo ważne zadanie w przygotowaniach. Siedzieć i patrzeć. Córa zasadniczo chciała tak samo, ale ciasto do mazurków z kajmakiem wyrobiła i później je ozdobiła. Mama przebierała rodzynki i orzechy, a poza tym pracowała palcem wskazującym 😉 Ale nie tylko ciastami człowiek żyje. W międzyczasie zrobiłyśmy obiad. Wyszła mi doskonała pieczeń z mostka cielęcego z lekko pikantnym nadzieniem z rodzynkami. Mniam. Obiad jak na świąteczny wielkanocny stół. Wielka Sobota to też jest święto przecież, a odkąd się jajka poświęci to już pościć nie trzeba…
Tematyką plotek się publicznie nie podzielę, ale cudowną rodzinę mam!