Sashimi to kawałki surowej ryby, które je się po prostu zamoczone delikatnie w sosie sojowym zmieszanym z wasabi. Wprawdzie słyszałam ostatnio, że w Japonii podaje się jako sashimi rybę lekko podwędzaną na zimno, ale takiej ryby w Polsce się nie dostanie, więc jakby nie było tematu. W domu sashimi podaję z łososia norweskiego i sporadycznie z tuńczyka. Tuńczyk jest bardzo drogi i rzadko można kupić go na tyle świeżym, żeby nadawał się do jedzenia na surowo.
Jak pokroić rybę na sashimi?
Oczywiście są specjalne, “ortodoksyjne” sposoby krojenia ryby na sashimi. Przygotowując jednak niewielkie ilości sushi w domu najpierw od strony grzbietu odcinamy cienkie plasterki do przygotowania sushi roller z plasterkami łososia na wierzchu. Potem z węższego kawałka kroimy plasterki na nigiri. Od strony brzucha wychodzą nam kształtne paski do wsadzenie w środek w maki. Pozostałą rybę po prostu kroimy na wystarczająco małe kawałki, żeby się nadawały na raz do buzi. Sashimi możemy oczywiście ładnie układać na półmisku, ale możemy też po prostu położyć byle jak – usypać górkę z kawałków surowej ryby, tudzież podać miseczkę wypełnioną tylko kawałkami surowego łososia. Kiedyś zdarzyło mi się, że goście mieli wyjątkowo dobre apetyty. Sushi zaczęło szybko znikać. Poszłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki spory kawałek łososia, którego następnego dnia miałam piec w miodzie i musztardzie, i pokroiłam w małe kawałki i podałam. Frajda była niesamowita!